piątek, 13 kwietnia 2012

Szacunek - wyświechtane słowo czy ukryte pragnienie każdego mężczyzny?

Być może znasz dość dużo wierzących mężatek, ale czy znasz wiele kobiet okazujących prawdziwy szacunek swojemu mężowi? Modlitwa, chodzenie do kościoła czy angażowanie się w różne chrześcijańskie inicjatywy są ważne, ale gdy równocześnie kobieta traktuje swojego męża z lekceważeniem, pośpiechem czy poirytowaniem, warto zadać sobie pytanie: "a co Bóg na to"


Czy żywa wiara rzeczywiście może iść w parze z brakiem elementarnej postawy szacunku w stosunku do własnego męża? Jestem przekonana, że nie, gdyż Słowo Boże wyraźnie mówi: "Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie" (Ga 5,22-23).
Pragnienie szacunku jest jednym z najbardziej wpisanych w męskie serce, o czym traktują zarówno zwykłe, światowe poradniki, jak i ta najpiękniejsza z wszystkich ksiąg, czyli Pismo Święte! Bo cóż innego mógł mieć na myśli św. Paweł, gdy nawoływał: "Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół..."  (Ef 5,18-21)? 

Myślę, że nam, współczesnym kobietom słowo "uległość" niezbyt się podoba! A jednak biblijny kontekst tego zdania wskazuje na postawę szacunku, jakim powinien być obdarowywany każdy mąż. "Dobrze! Będę go szanować, jeśli on choć trochę zacznie  okazywać mi miłość" - mówisz. Ale zapewniam cię: nieszanowany mężczyzna będzie miał trudność z okazywaniem miłości swojej żonie, tak jak niekochana kobieta nie będzie chętna do obdarowywania mężczyzny należytym szacunkiem. 

Jeśli chcesz przerwać ten błędny krąg braku miłości i szacunku, w którym postawa jednej strony nakręca drugą, zacznij przemianę od  samej siebie (chyba że potrafisz przekonać swego męża w inny sposób, np. mówiąc: "hej, zacznij mnie bardziej kochać, to wtedy ja przestanę cię za wszystko krytykować").

Wierzę jednak, że skoro jesteś kobietą dążącą do pełni szczęścia i poszukującą nowych inspiracji (wnioskuję to z prostego faktu, że czytasz mojego bloga i doszłaś do tych słów artykułu), zatem na pewno  poradzisz sobie z wyzwaniem, do którego cię dziś zapraszam.

Co oznacza okazywać mężczyźnie szacunek? 

Często kobieta myli okazywanie uczucia z okazywaniem szacunku. Obdarza więc swojego męża laurkami, zdjęciami, romantyczną muzyką, pięknymi smsami czy książkami o miłości, a ich wzajemna relacja wcale nie jest satysfakcjonująca. Dlaczego? Dlatego, że równolegle zapomina o słuchaniu męża z uwagą, o niekrytykowaniu go w obecności dzieci czy przyjaciół, o radzeniu się go w ważnych i trudnych sprawach, o pytaniach pełnych troski i akceptowaniu jego odmiennego zdania na jakiś temat.

Na początku naszego małżeństwa miałam tendencję do przyjmowania cudzych słów za pewnik i z wielkim entuzjazmem przekonywałam mego nieprzekonanego męża, że coś musi być prawdą, skoro pan X tak powiedział. Lub z radością ogłaszałam Kubie, że teraz to on na pewno ma rację, bo pan Y lub pani Z ma takie samo zdanie na dany temat. Doprowadzało to mojego nad wyraz spokojnego męża do szewskiej pasji, a ja nie widziałam w moim postępowaniu niczego niewłaściwego.

Moje nawrócenie dokonywało się powoli i nie bez trudu, jednak z perspektywy czasu widzę, że inwestycja w naukę okazywania mojemu mężowi szacunku się opłacała. Podawanie konkretnych przykładów takiej postawy, bez otarcia się o banał lub bez ryzyka bycia posądzoną o śmieszność, nie jest łatwe. Ale ponieważ nie piszę tego bloga, by zyskać czyjekolwiek uznanie, lecz “byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania" (Ef 1,17n), ośmielę się podać parę moich ulubionych sekretów w relacjach z Kubą - ku zbudowaniu nas wszystkich.

Zaczynamy:

Jestem Żoną Spełnioną nie ze względu na to, co otrzymuję od mojego męża, lecz ze względu na szacunek, którym staram się go obdarzać. W zamian otrzymuję niesamowite Boże błogosławieństwo oraz zaufanie ludzi, którzy mnie otaczają. Jest to banalnie proste, lecz zarazem trudne, tak dziecinnie oczywiste, że aż ukryte przed wzrokiem "mądrych i roztropnych tego świata"(por. Mt 11,25-27).

Okazuję szacunek, czyli zwyczajnie (choć wg niektórych: nadzwyczajnie):

słucham mego męża z zaciekawieniem,

jestem szczerze zainteresowana tym, co mówi i robi,

witam go w drzwiach i uczę naszą córeczkę, by ładnie całowała tatę na przywitanie,

nigdy nie pozwalam Marysi "bić" tatę, nawet dla żartu,

zawsze trzymam Kuby stronę, zwłaszcza w konfliktach rodzinnych czy sprawach zawodowych,

gdy mam inne zdanie, to przed wypowiedzeniem go, staram się w pełni zrozumieć jego stanowisko i zawsze przedstawiam mu je na osobności,

w towarzystwie innych osób chwalę mojego męża, zwłaszcza gdy coś dobrze zorganizował, zaplanował,

podkreślam jego umiejętności prowadzenia samochodu,

podobają mi się jego żarty, mam otwarte serce na jego sposób żartowania,,

nie upieram się za wszelką cenę przy swoim zdaniu - jestem skora do rezygnacji z mojej "wszechwiedzy", "wszechmocy" i "omnipotencji",

pozwalam mu na chwile nic-nierobienia i coraz rzadziej zdarza mi się z tego powodu zrzędzić,

każdego wieczora robię mu kanapki do pracy (nie jestem aż tak dzielna, by przygotowywać je rano; zwykle gdy Kuba wychodzi do pracy, ja z Marysią sobie jeszcze słodko chrapiemy lub beztrosko obserwujemy, jak się szykuje),

cieszę się z wszystkich prezentów, które od niego otrzymuję,

gdy jest w delegacji piszę smsy o swojej miłości i tęsknocie oraz podziwie za to, co dla nas robi,

gdy widzę, że podczas zajmowania się Marysią, nasza córka płacze i jęczy, nie mówię: "Kuba, zrób coś, żeby przestała wreszcie płakać!", ale serdecznie zwracam się do naszej pierworodnej: "Marysiu, bądź proszę posłuszna tacie, nie płacz, słoneczko"; wysyłam w ten sposób komunikat do Kuby, że jestem po jego stronie i że to on jest dla mnie najważniejszy,

często doceniam go za to, jak oddanym i dobrym jest ojcem,

okazuję szacunek jego rodzicom, nawet gdy ich postępowanie mnie bezgranicznie drażni i uważam, że się mylą, (nim zacznę przekonywać ich do swojej racji zadaję sobie pytanie, czy mój ton głosu może sprawić Kubie przykrość oraz czy warto w ogóle wchodzić z nimi w dyskusję),

unikam raniących słów wypowiedzianych lub wykrzyczanych w stosunku do Kuby, zwłaszcza jeśli mają one w sobie dużą dawkę jadu, złośliwości oraz chęci zadania bólu i przykrości (niegdyś, w sytuacjach konfliktowych zdarzało mi się to dość często, żeby nie powiedzieć - zawsze, a dziś... cóż, spytajcie mojego męża, a odpowie wam, że jego żona to anioł, nie człowiek!),

nigdy nikomu nie żalę się na mojego męża; jeśli mam potrzebę, by wtajemniczyć kogoś w nasze problemy, wybieram bądź spowiednika bądź kogoś, o kim wiem, że dobrze zna się na danej materii i zależy mu także na dobru Kuby....

walczę z moimi wadami, a jednocześnie akceptuję siebie taką, jaką jestem - nieraz kapryśna, uparta, ale kochająca i spontaniczna!

Być może czytając powyższe przykłady z mojego doświadczenia masz ochotę skomentować: "ależ to śmieszne! nie będę przecież mojego męża traktować jak jakiegoś jaśnie pana!". Zajrzyj więc w swoje serce i zobacz, ile tak naprawdę jest w nim gniewu, buntu i niedowierzania, że na tym świecie możliwa jest taka miłość - oparta na służbie, dawaniu i bezwarunkowej akceptacji. Postawa, do której cię zapraszam, prowadzi do wolności, w której decydujesz się na "miłowanie bliźniego swego jak siebie samego". W zamian możesz otrzymać tylko dobro, pod warunkiem... że je najpierw zasiejesz.

Myślę jednak, że większość z was - wspaniałych żon - wie i jak najbardziej czuje, że to jest jedyna właściwa droga i konkretny program na przeżywanie małżeństwa. Nie jest to stan, do którego się dochodzi licząc na emeryturę, ale proces, który wciąż trwa. Moje świadectwo jest po to, by was wspierać, dodawać otuchy, zaprawiać do walki, a może także udzielić paru cennych wskazówek.

Moim marzeniem jest, by temat szacunku stał się niemal oczywistością na stronicach tego bloga. By był mantrą, powtarzaną przez nas w kółko, bez końca. Dlaczego? Dlatego, że gdy wszyscy wokół trąbią o "kryzysie męskości" nie bardzo wiedząc, jak mu zaradzić, ja w zaciszu swego domu odkrywam ogromną moc płynącą z wierności obietnicy, którą złożyłam mężowi w dniu naszego ślubu: "ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską". Miłość bez szacunku nie istnieje, choć wiele kobiet latami potrafi doskonale ukrywać miłość pod pancerzem kolców i małych złośliwych sztylecików.

Wierzę, że tylko szacunek okazany mężczyźnie może ocalić w nim to, czego tak bardzo my - kobiety - potrzebujemy: zdolność do miłości, dialogu i obecności. Doświadczenia takiej właśnie relacji ci życzę i zapraszam do zarażania innych tym, co odkrywasz jako dobre, piękne i właściwe - w sobie i wokół siebie!


Bibliografia:

Emerson Eggerichs, "Miłość i szacunek. O tym, czego w związku potrzeba jemu, a czego – jej".
Gary L. Thomas, "Cenniejsza niż perły. O tym, jak mądra żona pomaga mężowi osiągnąć pełnię męskości".
Linda Dillow, "Twórcza partnerka, czyli nie ma sytuacji bez wyjścia".


14 komentarzy:

  1. wspaniałe! "Mężczyzna czuje miłość kiedy kocha, kobieta kiedy jest kochana" to mniej więcej z Miłości i odpowiedzialności Karola Wojtyły, teraz mi się przypomniało, piękna recepta z tym szacunkiem, czekam na więcej budujących postow, pozdrawiam i zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za te słowa, cały czas ostatnio chodziło mi to po głowie tzn. jak to możliwe ze tak kocham Boga a jednocześnie ranię męża, przecież to się wyklucza. Nie umiałam " zabrać" się za odbudowę moje postawy wobec męża. Po przeczytaniu tego wpisu widzę jasno, mam plan, postanawiam poprawę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szacunek dla męża?TAK!Szacunek dla żony?TAK!Kobiety wcale nie mają mniejszej potrzeby doświadczania szacunku niż mężczyźni.Oboje potrzebują bycia docenionym i podziwianym oraz wysłuchanym z uwagą i zrozumianym.Bardzo kiepsko,gdy to działa tylko w jedną stronę,bo wtedy powstaje układ dominacji jednego z małżonków nad drugim.
    Żona zapatrzona w siebie ,skupiająca na sobie uwagę rodziny,oczekująca nieustannej adoracji i otrzymywania niezliczonych dóbr materialnych i emocjonalnych?Żenujące.
    Mąż przekonany,że rodzina,z żoną na czele,została stworzona do zaspokajania jego emocjonalnych i materialnych potrzeb?Również żenada.
    Warto o tym pamiętać,by okazując niedojrzałemu emocjonalnie małżonkowi/małżonce szacunek nie popaść w służalczość i zachować szacunek również dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z pewnością niejedna żona może się zastanawiać, czy warto okazywać szacunek mężowi, jeśli jest on grzeszny, ułomny i słaby. Moja odpowiedź brzmi: warto.

    Wbrew pozorom tylko ten, kto potrafi okazać prawdziwy szacunek drugiemu człowiekowi (zwłaszcza współmałżonkowi, dziecku, rodzicowi), zachowuje szacunek dla samego siebie. Nawet jeśli osoby, z którymi żyje są - używając Twojego określenia - żenujące.

    Owszem! Jest to trudne, ale jeszcze trudniej jest żyć, gdy w sercu ma się pogardę do człowieka, któremu ślubowało się MIŁOŚĆ. A przecież... przysięga małżeńska ma to do siebie, że towarzyszy jej studnia nieskończonych Bożych Łask - niestety, tak niewiele żon chce z niej czerpać.

    Światowy sposób myślenia: "należy mi się...", "nie zasłużył...", "jak on mógł!", "bezwarunkowa miłość - owszem, ale bez przesady" przenika do umysłów wierzących kobiet i niszczy w nich ewangeliczne przesłanie, by po prostu służyć - jak Jezus.

    ON nauczy nas, jak zachowując szacunek do samych siebie, dawać go naszym mężom, czyli Jego ukochanym Synom.

    Ilona Phan-Tarasiuk





    OdpowiedzUsuń
  5. Szacunek nie ma nic wspólnego ze służalczością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Podobnie służba nie ma nic wspólnego ze służalczością. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Z calego serca dziekuje dziekuje za tego bloga! do literatury wspomnianej pod roznymi artykulami dodaje jeszcze "wyjdz za maz i poddaj sie" costanzy miriano:) smialam sie do lez czytajac ta madra ksiazke. Drogie Zony i Narzeczone - mysle ze oprocz tego bloga, ta pozycja rowniez "podnesie nas na duchu". Magda z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za propozycję lektury! Koniecznie muszę się z nią zapoznać.

      Od razu weszłam na stronę wydawnictwa i dla zainteresowanych podaję umieszczony tam fragment książki autorstwa C. Miriano:

      "Kiedy kobieta poddaje się nie po to, by zostać zdeptaną, ale by przyjmować innych, wskazuje drogę mężczyźnie i całej rodzinie. Kobieta wyprzedza mężczyznę, ponieważ on potrzebuje, by go przyjęła. Z taką kobietą – kobietą, która jest wierna, która nie jest rywalką, nie chce przejmować nad wszystkim kontroli i dominować, ale która nie pozuje na słabą kobietkę – mężczyzna może być płodny w szerokim tego słowa znaczeniu. Wspomnę tylko, że wówczas nawet myśl o dzieciach może nie wydawać mu się tak bardzo przerażająca. Kochać jako pierwsza, ale i jako ostatnia. To na nas, kobietach, spoczywa również zadanie dbania o miłość, podtrzymywania domowego ognia. Wierność taka może okazać się konieczna w chwilach, gdy miłość – która jest nie tylko uczuciem, ale przede wszystkim przykazaniem – wymaga także siły i zdecydowania".

      Pozdrawiam ciepło! Ilona

      Usuń
  7. Cieszę się z odkrycia tego bloga:) Nad tym właśnie muszę popracować w mojej relacji z chłopakiem....Niby to oczywiste, ale często łatwiej mi narzekać, że to on nie spełnia moich potrzeb. Pozdrawiam, Gosia

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzi wazne i potrzebne slowa. Wbrew pozorom, okazujac naszym Mezom ten szacunek otrzymujemy niezwykla wolnosc....! Polecam rowniez.;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałem ten artykół i nie wierzę, że istnieją jeszcze takie kobiety na świecie ale to pewnie z powodu mojego imienia Tomasz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale jesteście piękni!

    OdpowiedzUsuń
  11. Szanowna Pani,
    przyznaję, że nie doczytałam do końca, ale jest Pani mądrą kobietą

    OdpowiedzUsuń
  12. jeszcze nie skończyłam czytać ale muszę napisać, że marzę o tym, żeby zachować się tak jak napisałaś w tych przykładach! to wcale nie jest śmieszne, ale oni naprawdę tego potrzebują. a ja cały czas się tego uczę i ciągle mi nie wychodzi... stroma ta ścieżka i jeszcze dużo przede mną, ale widząc że inni ją przeszli i dali radę, chce się zmęczyć i wejść na górę! o! może faktycznie mama nie nauczyła mnie szacunku do mężczyzn. ale ja się go nauczę. i naszą córkę też. amen!

    Świetny blog! będę tu wpadać, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń