środa, 18 kwietnia 2012

Cóż wiemy o miłości mając szesnaście lat...?

M i ł o ś ć

może być jak burza, gwałtowna
piękna jak zorza polarna
w zmysły wpisana, paląca
od chwili, nastroju zależna -
miłość partykularna

mnie zaś inna się marzy
miłość powszechna i czysta...

znam ogień, w którym się sprawdza
słodycz i każde spojrzenie
tylko kto zechce kochać
w ogniu zwanym: cierpienie?

W tym wierszu - który napisałam jeszcze jako nastolatka - zawarłam swoją wizję miłości, krótką syntezę mojego oczekiwania i odkrywania drugiego człowieka.
Już wtedy przeczuwałam, że w tym świecie skażonym przez grzech nie ma idealnej miłości, że cierpienie jako nieodłączny towarzysz człowieka, zawsze w jakiś sposób będzie dla każdej miłości czasem próby, w którym to, co prawdziwe się ostoi, a to, co niedojrzałe - zniechęci się.

Zawsze miałam to - nie wiedzieć skąd - przeświadczenie, że miłość to nie namiętność, nie uczucie, nie żar, nie romantyczność, ale wytrwanie razem w doli i niedoli, także w bólu i cierpieniu oraz chwilowym niezrozumieniu. Owszem, byłam pewna, że miłość jest piękna, niesamowicie potężna, jednak pragnęłam być wobec niej cierpliwa, pokorna, nienatarczywa, czysta i uczciwa.

Dziś wiem: namiętność, uczucie, żar i romantyczność przychodzą najpewniej i najpełniej wtedy, gdy ich wcale nie szukamy. Gdy nie rościmy sobie do nich prawa, uważając, iż nam się słusznie należą. Jestem wdzięczna, gdy takie chwile nadchodzą. Uzbrajam się w cierpliwość na czas pustyni, gdy zwyczajnie brakuje mi gestów lub słów miłości i podziwu ze strony męża.

Dzisiejszy świat próbuje sprowadzić wspólne życie do ciągłego kołowrotka: praca, dom, praca, dom i kompletny brak satysfakcji. Z drugiej jednak strony chce nam wmówić, że małżeństwo powinno wyglądać jak wieczna randka: róże, kolacja przy świecach, pochwały, rozkosz i długie, romantyczne spacery przy blasku księżyca.

Prawda jest gdzieś pośrodku, (lecz znacznie wyżej i na zupełnie innym poziomie). Miłość to projekt na całe życie i jaki jest jej smak przekonasz się, gdy postanowisz być wierna mimo wszystko i... ze względu na wszystko!

Wierność codziennym obowiązkom, oddanie i szacunek okazywany Mężowi oraz szczypta pomysłowości stanowią mocny fundament, na którym mogą się zrodzić delikatne kwiaty romantyczności. Gdy się pojawią, chętnie je zbieraj, a gdy ich nie ma - obyś potrafiła z całą cierpliwością zadbać o to, co najważniejsze! 

Dla mnie najważniejsza jest właśnie miłość, którą mogę najpełniej realizować poprzez czynienie dobra drugiemu człowiekowi, przede wszystkim zaś swemu Mężowi i dzieciom. Czyniąc to widzę, jak cały świat na tym korzysta i nabiera jaśniejszych barw.

Bóg spełnił moje młodzieńcze pragnienia i obdarował mnie Mężem na miarę mych modlitw i zaufania. Jednocześnie pozwolił nam stawić czoła różnym przeciwnościom - trudnościom przychodzącym z zewnątrz i z wewnątrz nas. Wszelkie cierpienie, którego doświadczyliśmy, prędzej czy później zawsze okazywało się błogosławieństwem, jeśli decydowałam się na wybór mojego Męża - zawsze od nowa, zawsze po raz pierwszy, zawsze na zawsze.

Ilona Phan-Tarasiuk

1 komentarz:

  1. Dziś wiem, że w wieku 16 lat o miłości nie wiedziałam nic. Choć wtedy się ona zaczęła. Na szczęście ten pierwszy chłopak okazał się tym jedynym. Mam szczęście, że nie szukałam z wieloma próbami i błędami. Szukałam z jednym, czasem błądząc, ale zawsze znajdując. :)

    OdpowiedzUsuń