wtorek, 7 maja 2013

Moc uśmiechniętej żony

Jak czują się moi bliscy, gdy na mnie patrzą? Jaka jest  m o j a   twarz, którą każdego dnia widzi mój mąż?

Są żony, które nieustannie patrzą na swych mężów wzrokiem obojętnym, pełnym pogardy czy ukrytego lęku. Takie żony szpecą nie tylko własną urodę, ale także destrukcyjnie wpływają na swoich mężów.

Pewien mężczyzna wyraził to w następujący sposób:
"Ona ciągle ma chandrę i negatywne nastawienie, cały czas na mnie narzeka. Pewnego dnia w sklepie złapałem się na tym, że chodzę za uroczą, śmiejącą się dziewczyną - zrobiło mi się głupio, ale tak przyjemnie było posłuchać szczęśliwej, pozytywnie nastawionej kobiety." (L. Dillow, "Jaką żoną jestem").

Być może nie masz żadnego powodu, aby uśmiechać się do swojego męża. Wierzę jednak, że jeśli tylko mocno się postarasz... znajdziesz jakiś! Ja także często nie mam nastroju ani ochoty, aby być miłą dla Kuby, zwłaszcza gdy jestem zmęczona, zdenerwowana, zapracowana, zamyślona czy obrażona. Ale czyż miłość nie oznacza właśnie, by być miłym, łaskawym, miłosiernym, a także aby przechodzić obok kogoś, nie atakując go (etymologia słowa miłość)? 

Mój mąż nazywa to: "polityką uśmiechu". Polega to na tym, że napotykając wzrok któregoś z członków rodziny, zawsze starasz się obdarzyć go uśmiechem. Nie jest to uśmiech fałszywy lub maskujący złe samopoczucie, ale komunikat skierowany do męża: "dobrze, że jesteś", "miło cię widzieć!". Jest to okazywanie wdzięczności w praktyce - wdzięczności za to po prostu, że mam męża. Tak wiele kobiet chciałoby być na moim miejscu!

Łatwo być uśmiechniętą od święta, cała sztuka polega na tym, aby uśmiech wszedł w nawyk, aby stał się obrazem mojego kochającego serca. Odnosi się to przede wszystkim do nas, które uważamy się za kobiety wierzące. Św. Augustyn mówi: "dla chrześcijanina radość jest obowiązkiem". Dlaczego? Ponieważ "radosnego dawcę miłuje Bóg" (2 Kor 9,6-10) i jest to wystarczający powód, aby we wszystkim, co czynimy, szukać powodów do radości.

Zupełnie inaczej wyglądałyby nasze domy, gdybyśmy wykonywały nasze obowiązki właśnie z takim nastawieniem. Niestety, przez wzgląd na nasze niezadowolone, ponure miny, stajemy się często przedmiotem ataków ze strony mainstreamowych mediów. Żony, które stawiają męża, dzieci i dom na pierwszym miejscu są ośmieszane, przedstawiane jako żałosne ofiary losu czy zacofane służki bezczelnych facetów.

Pomijam w tym momencie oczywistą nierzetelność osób, które poprzez krzywdzącą generalizację pragną wzbudzić niezdrowe emocje u odbiorców (i o to właśnie chodzi!!!) i w ten sposób ukazać smutny wizerunek kobiety, dla której poświęcenie dla dobra rodziny jest najgorszą karą! Oczywiście, że jest karą - jeśli podchodzisz do wszystkiego ze śmiertelną powagą i nie potrafisz się cieszyć niesamowitą godnością swego powołania, wówczas twój duch jest chory, a stan małżeński - nie tylko wielką krzywdą, ale także ciężarem nie do uniesienia.

Dlatego właśnie potrzeba nam stale się nawracać! Pamiętaj: w każdym położeniu można Panu dziękować (1 Tes 5). W każdym człowieku można dostrzec brata i go pokochać (1 J 4, 20). Każda z nas jest powołana do tego, by wyświadczać mężowi dobro (Prz 31,11-12).

Ten artykuł powstał, ponieważ wierzę, że twój uśmiech może zmienić bieg wydarzeń w twoim małżeństwie. 

Nie muszę się domyślać, że mój uśmiech jest dla Kuby ważny. Ja to wiem, ponieważ on sam mi o tym powiedział! 

Uśmiech żony skierowany do męża w domu, w sklepie, kościele, u znajomych, na spacerze, gdziekolwiek ma ogromną MOC. Właśnie za tym tęskni twój mąż, a nie za tym, abyś była idealna czy doskonała.

Linda i Jody Dillow przeprowadzili ankietę wśród pięciuset chrześcijańskich mężów. Na pytanie: "Jaką cechę najbardziej chciałbyś widzieć u swojej żony?" większość z nich odpowiedziała: "By miała pozytywne nastawienie do życia". Oto największe pokusy żony: narzekać, być wiecznie niezadowoloną, marzyć o innym życiu, lepszym mężu, grzeczniejszych dzieciach czy większym domu.

Ks. Tadeusz Dajczer w "Rozważaniach o wierze" zachęca do praktykowania "cnoty" humoru. Humor w walce z różnymi zmartwieniami, które mnie osaczają, staje się religijnym aktem wiary. Gdy tylko mam ochotę  zrobić z siebie centrum świata, mogę spojrzeć na to wszystko z odrobiną pobłażania. Wszystko, czym tak się martwię, czego się lękam i o co kłócę się z Kubą, jest wręcz śmieszne wobec tej jedynej ważnej rzeczywistości, jaką jest Bóg.

Czy dostrzegam komizm sytuacji, w której moje "ja" zasiada na tronie? Czy potrafię przynajmniej na pewien czas ośmieszyć tę sytuację, a tym samym ukazać ją jako niegroźną dla mnie? Dzięki poczuciu humoru zdemaskowana zostaje moja próżność i pycha, ośmieszone i zdemaskowane to, co pretendowało do wielkości czy do rodzącego we mnie lęk zagrożenia. Ks. Tadeusz słusznie podkreśla doniosłą rolę uśmiechu oraz "cnoty" humoru w zachowaniu psychicznej równowagi człowieka.


Jeśli z całego artykułu miałabyś zapamiętać tylko jedno, a mianowicie aby przy najbliższej okazji uśmiechnąć się ciepło do swojego męża, to trud mój nie poszedł na marne. Zdanie to przypominaj sobie za każdym razem, gdy na niego spojrzysz, a zobaczysz, jak odmieni się wasze życie.

A jeśli mimo najszczerszych chęci nie potrafisz zdobyć się na uśmiech, spójrz na Jezusa. ON nauczy cię radości, która nie jest uzależniona od czynników zewnętrznych czy ludzkich reakcji, ale która płynie z czystego sumienia i Bożej łaski, którą otrzymujemy  z a   d a r m o. 

***

Poczucie humoru odzwierciedla istotę stwierdzenia: "Zeszliśmy z kursu - i co z tego?" Stawia sprawy we właściwej perspektywie, dzięki czemu nie denerwujemy się przesadnie drobiazgami. Pomaga uświadomić sobie, że w pewnym sensie wszystko jest drobiazgiem. Chroni nas przed traktowaniem siebie zbyt serio, ciągłym stanem napięcia i poczuciem ograniczenia.

Stephen R. Covey, "Siedem nawyków szczęśliwej rodziny", str. 56

***

W rozdziale 7 postawiłam pytanie: "Kiedy zapomniałyśmy o tym, jak się bawić?" Teraz z kolei zapytam: "Kiedy zapomniałyśmy, jak się śmiać?" W którym momencie zaczęłyśmy traktować śmiech tak poważnie, że utraciłyśmy poczucie humoru, a także zdolność śmiania się z samych siebie? Kiedy zapomniałyśmy o sile uśmiechu?

Jill Savage, "Mama, najlepszy zawód na świecie", str. 220

***

Jest coś takiego, co uniemożliwia Panu Bogu rozlanie swojego miłosierdzia i czego Pan Bóg nie może w tobie znieść - to twoja niczym nie zachwiana absolutna powaga, to, że czujesz się kimś ważnym. Wtedy Pan Bóg jakby rozkłada ręce. Twoje poczucie ważności jest dla Niego czymś śmiesznym, absurdalnym. "Śmieje się Ten, który mieszka w niebie" (Ps 2, 4). Gdy popatrzysz na siebie w świetle wiary, zobaczysz, że wszystkie twoje roszczenia do absolutnej powagi i uznania są naprawdę śmieszne.

Ks. Tadeusz Dajczer, "Rozważania o wierze. Z zagadnień teologii duchowości", rozdział II

***

Czy spotkałaś kiedyś jakąś żonę, którą zamiast wdzięczności wypełnia duch narzekania? W zasadzie żyje, ale jej duch jest martwy - całe lata gderania, zrzędzenia i utyskiwania zgasiły blask w jej oczach i zatarły uśmiech na jej ustach. Oszust karmi ją kłamstwem za kłamstwem na temat jej męża, a ona mu wierzy. Gdera i zrzędzi - i zupełnie ją to niszczy. Kłamca przygląda się i chichocze: "Światło na świecie? Ha! Zwyciężyłem!"

Nie pozwolę kłamcy zwyciężyć.

Zaufam Jedynemu, który daje mi moc przez Ducha Świętego.

Będę ćwiczyć swój umysł, żeby skończyć z narzekaniem.

Linda Dillow, "Jaką żoną jestem?", str. 78




10 komentarzy:

  1. Jestem za! Drogie Żony uśmiechajcie się do swoich mężów. :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ladny artykul! Ukazuje wiele prawd!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :) Pozdrowienia z Wrocławia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo wdzięcznie to brzmi, i pewnie jest prawdą, ale co ma zrobić osoba, która nie może przeskoczyć myśli, że to mąż stoi na przeszkodzie uśmiechowi, szczęściu i spełnieniu? A uśmiech jest traktowany podejrzliwie i odpowiedzią na niego jest niechęć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli żona nie może przeskoczyć myśli, że mąż stoi na przeszkodzie uśmiechowi, szczęściu i spełnieniu, to niewiele zdziała, bo zawsze będzie działać z pozycji osoby „pokrzywdzonej”.

      Ale jeśli zrozumie, że miłość polega na bezinteresownym dawaniu i otrzymywaniu, być może poczuje ulgę i dokona przemiany swojego serca.

      Fundamentem takiej postawy nie jest słabość czy poczucie niższości, ale właśnie siła i odwaga, by czynić dobro mimo wszystko.

      W ten sposób tworzy się klimat łagodności i życzliwości, który – oby Bóg pozwolił - umożliwi konstruktywny dialog i próbę zrozumienia, skąd w mężu tyle niechęci i podejrzliwości…

      Powodzenia!

      Usuń
  5. Dziękuję, odkrywam Twój blog na nowo w dość trudnym momencie po narodzinach drugiego dziecka, kiedy napradę mam dość sama siebie przede wszystkim i to widać...Kipię frustracją... Ten artykuł jest jak wyrzut sumienia, postanawiam się uśmiechać, nawet na siłę, wierzę, że będzie lepiej :-) bo nad pozytywnym nastawieniem do życia praca potrwa dłużej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem właśnie pod koniec drugiej ciąży i mam wrażenie,że moje małżeństwo się wypala.Nie potrafię cieszyć się tym co mam, bo non stop mi mało...W małżeństwie jest z pozoru ok, ale nie czuję ze strony męża ciepła, bliskości. Pomaga mi ale mam wrazenie, że robi to z obowiązku. W pewnym momencie się to zmieniło. Chyba go osaczyłam... Tylko dzięki tym wpisom Pani Ilono mam chwilami siłe i chęć do zmiany, ale ciężko mi to przychodzi, ponieważ w głębi czuję się pokrzywdzona. Dlaczego??? Dlatego, że mąż nie jest taki jak ja bym chciała... Z jednej strony wiem,że to egoizm, a z drugiej widzac jak wygląda zaangażowanie emocjonalne mężczyzn w innych związkach od razu mam poczucie jaka to ja "biedna" jestem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam książkę G. Thomasa "Cenniejsza niż perły"... Może ona doda Pani otuchy, siły, wiary i nadziei, których chyba trochę zaczyna brakować :) Każda z nas przez to czasami przechodzi i nazywa się ten stan zniechęceniem. Nie warto porównywać męża z innymi mężczyznami, bo proszę mi uwierzyć: rzadko kiedy spotykam żony zadowolone ze swoich mężów! Bowiem często nie zależy to od męża, ale od spojrzenia żony. Powodzenia! Odwagi!

      Usuń
  7. dziękuję za te wszystkie wpisy! każdego dnia odkrywam w nich prawdę o sobie - pragnęłam zmiany, zapraszał mnie do tego Pan Bóg ale wszystkie wysiłki na marne-nie wiedziałam od czego zacząć- ale pragnęłam i Pan Bóg odpowiedział na moje wołanie przez Twój log- dziękuję przede wszystkim Panu Bogu za Ciebie! P.S. każdego dnia czytam jakiś fragment i mam inspirację do tego jak okazać mężowi miłość i ratować małżeństwo - miłość której nie czuję ale miłoś, która jest aktem woli!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem praktykującym katolikiem ale ten tekst jest fantastyczny. Dziękuję jako mąż

    OdpowiedzUsuń