sobota, 23 marca 2013

Gdy wszystko się wali, nie trać nadziei!


Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.


Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim. (Michel Quoist)

***

Żyjemy w świecie, w którym wierność zobowiązaniom postrzegana jest jako heroizm. Miłość mimo przeciwności i trudności nazywana jest naiwnością i głupotą. A kobieta, która postanawia być wierna mężowi, który na to kompletnie nie zasługuje, jest uważana za godną pożałowania...

Nie potępiam tych, które nie potrafiły tego uczynić. Chylę natomiast czoło przed każdą żoną, która postanawia wytrwać w wierności przyrzeczeniom małżeńskim, nawet jeśli mąż czy świat już dawno skazali ten związek na straty. 

Drogie żony, stajecie się w ten sposób świadkami innej rzeczywistości - rzeczywistość wiary, w której małżeństwo nie jest poletkiem dwóch ludzi, lecz związkiem kobiety, mężczyzny i Boga, którego poprzez sakrament zaprosiliście do swojej relacji. Możecie w ten sposób stać się oazami na pustyni współczesnego świata oraz cichym, delikatnym wyrzutem sumienia dla swych mężów, którzy wsparci Waszą wytrwałą modlitwą i życzliwym oczekiwaniem zostaną pociągnięci do lepszego życia.

Nawet jeśli mąż zawodzi, zostaje Bóg oraz nadzieja, że ukochany się odmieni czy powróci... Twoje modlitwy nigdy nie pozostaną niewysłuchane. Nawet jeśli po ludzku nic się nie zmieni, odmieni się Twoje serce oraz serca ludzi, zwłaszcza Waszych dzieci (!), które widząc świadectwo Twojego życia, będą się uczyć szacunku do małżeństwa jako przymierza, które trwa "aż do śmierci".

Być może już zapomniałaś, do czego zobowiązałaś się przed Bogiem kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu. Przypomnij więc sobie:

"Ja ...(Twoje Imię)..... biorę sobie Ciebie ..(Imię Twego Męża)..... za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci".

Czytając te słowa masz prawo czuć żal i złość, że druga strona nie dotrzymała tego, co obiecała. Ale możesz stać się tą stroną, która dopełni tę przysięgę i pozostanie wierna swemu przyrzeczeniu. Albowiem spełnienie w życiu nie polega na tym, że wszystko układa się idealnie i po naszej myśli, lecz na tym, że człowiek jest wierny swoim przekonaniom, że postępuje zgodnie z tym, do czego się zobowiązał oraz że daje możliwość Bogu, by interweniował, by objawiał swoją moc i potęgę!

Naprawdę jest nadzieja. Nie trać jej! Warto powstawać z upadków, warto walczyć. Ale do tego potrzebna jest czystość, życie wypełnione modlitwą, pokorą i odwagą, które będą chronić kobiece serce przed zniechęceniem, zgorzknieniem, rozżaleniem i zaniedbywaniem innych międzyludzkich relacji.

Artykuł ten dedykuję w szczególności:

- żonom przeżywającym kryzys małżeński. Nie traćcie odwagi, kryzysy oraz upadki są po to, aby z nich powstawać. Trzeba działać, najgorsze, co możecie teraz zrobić, to... nic nie robić... Nie dajcie sobie wmówić, że wszystko już stracone. Nic nie jest stracone, skoro Bóg mówi: "I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali" (Ez 36,16–28).

- żonom - porzuconym, osamotnionym, lecz wiernym. Należy Wam się cześć i uznanie. Tak często czujecie się niezrozumiane, także w Kościele, w którym małżeństwa niesakramentalne mają swoje duszpasterstwo, a Wy nierzadko czujecie, jakbyście odbijały się od ściany w poszukiwaniu sensu swojego dalszego życia. Wasze życie, Wasza wierność, Wasza modlitwa ma głęboki sens. Jesteście jak ziarna pszenicy, które umierając dla siebie, dają początek nowemu życiu. I na pewno niejedna z Was jeszcze doświadczy powrotu marnotrwanego męża, gorąco w to wierzę!

- wszystkim, którzy są za rodziną opartą na małżeństwie jako nierozerwalnym przymierzu. Szatan Was szczerze nienawidzi i będzie kładł Wam kłody pod nogi, lecz nie zniechęcajcie się. Ojciec kłamstwa wie, że jeśli zniszczy małżeństwo, zniszczy w ten sposób cały rodzaj ludzki, ponieważ pochodzące z rozbitych rodzin dzieci - poranione w swej najgłębszej istocie i potrzebie miłości - będą miały ogromną trudność, by odkryć ojcowskie i macierzyńskie Oblicze Ojca, który je ukochał bezwarunkowo i na wieki.

Szatan zniesie wszystko: Twój udział w przeróżnych wspólnotach religijnych, Twoją jałmużnę, Twoje modlitwy, wyrzeczenia, pielgrzymki, rekolekcje, jeśli równocześnie będziesz czuła się lepsza od męża, doskonalsza, a do tego pełna pretensji i gniewu. Ale nie zniesie on jednego: jeżeli w imię Chrystusa będziesz przebaczała swojemu mężowi i przez wzgląd na Boga będziesz okazywała mu miłość, szacunek, oddanie i łagodność. Bo on wie, że tylko w ten sposób ściągniesz na Wasze małżeństwo ogromne łaski i wyjednasz swemu mężowi opamiętanie i nawrócenie (przeczytaj koniecznie 1 List św. Piotra, rozdział 3).

Jestem z Tobą, choć to niewiele znaczy. Bóg jest z Tobą i to oznacza WSZYSTKO, czego tak naprawdę potrzebujesz.

Polecam stronę Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR: http://sychar.org/





8 komentarzy:

  1. "Modlitwa i czyn" - Poooolecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, czytałam, podobnie jak "Rozmowy o miłości". Książki M. Quoista naprawdę uskrzydlają.

      Kluczowy dla mnie okazał się natomiast "Dzienniczek dorastającej dziewczynki" autorstwa właśnie tego księdza. Mając 14-15 lat przeczytałam go w całości i to nakreśliło na długie lata mój stosunek do miłości, przyjaźni... Naprawdę wspaniała wielowątkowa, wzruszająca powieść!

      Polecam każdej mamie, aby zakupiła tę książkę swojej córce, a i dorosłemu nie zaszkodzi przeczytać. Niestety nie można teraz nigdzie tej pozycji znaleźć, ale może uda się gdzieś z drugiej ręki ...

      Pozdrawiam i dla całej rodziny przesyłam życzenia błogosławionego Wielkiego Tygodnia i radosnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, Ilona

      Usuń
    2. Ilonko, też jestem wielką fanką "Dzienniczka". Wspaniale wpłynął na moje nastoletnie lata :) Dostępna za "nędzne grosze" na allegro. Polecam wszystkim!! Kinga Ż.

      Usuń
    3. :))) Dzięki za tę informację. Wielkie pozdrowienia przesyłam! Ilona

      Usuń
  2. Wspaniały i bardzo trafiający artykuł. Bóg zapłać dla Pani Ilonki za ten wielki, bezinteresowny gest, za wszelkie wskazówki i wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Odwagi!

      Na czas Triduum Paschalnego życzę wszystkim czytelniczkom bloga wielu łask Bożych.

      Usuń
  3. Witam serdecznie! Czytam Twój Blog już od dłuższego czasu i jestem nim niezmiennie zachwycona:) Czerpię z Twoich artykułów bardzo dużo i dzięki nim staram się być coraz lepszą żoną.
    Natomiast nie do końca mogę się zgodzić z tym co tu zostało napisane. Wiadomo, ze nigdy nie powinno się skazywać swojego małżeństwa na porażkę, nie powinno się poddawać, nie powinno się dopuszczać do rozwodu. Natomiast czasem, choć na chwilę, trzeba zostawić swojego męża. Kobieta nie może trwać w związku, w którym mąż krzywdzi ją i dzieci, nie może żyć z kimś, kto nieustannie ją zdradza, oszukuje, bije, jest alkoholikiem. Jeśli kobieta pozwala na to mężowi, nie wyrażając w stanowczy sposób sprzeciwu, nie pozwalając mu, żeby poczuł konsekwencje swojego postępowania, to niemal pewnym jest, że on się nigdy nie zmieni. Dlatego bardzo ważna jest tzw twarda miłość- postawić małżonka przed wyborem- albo coś zaczniesz robić ze sobą i z małżeństwem, albo się wyprowadzam. Czasem też człowiek musi dotknąć dna, zeby być w stanie się od niego odbuć. Trzeba mu dać na to szansę. Nawet Bóg pozwala nam czasem odejść od Siebie. Oczywiście należy przede wszystkim zapewnić całkowite wsparcie w wypadku jeśli mężczyzna wyrazi chęć zmiany, a wszystko to z ogromną miłością w sercu. Ale nie wolno skazywać siebie, a przede wszystkim swoich dzieci na życie w piekle nieufności, strachu itd. Bo tak naprawdę największe konsekwencje naszego nic nierobienia będą ponosić właśnie one, najbardziej bezbronne w naszej rodzinie.
    Wnioski: kochać- tak, mieć nadzieję- tak, wybaczać- tak. Ale nigdy, przenigdy nie zgadzać się na krzywdzenie siebie i dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Bardzo mądrze Pani pisze.

      Dlatego właśnie Kościół Katolicki dopuszcza separację, a nawet rozwód cywilny, jeśli jest on jedynym sposobem zabezpieczenia pewnych słusznych praw, opieki nad dziećmi czy obrony majątku (Katechizm Kościoła Katolickiego 2383).

      Mi bardziej chodzi w tym wpisie o podkreślenie roli, jaką żona ma do wypełnienia poprzez trwanie w WIERNOŚCI (co nie musi oznaczać bycia razem pod jednym dachem w przypadku zagrożenia ze strony męża). A także o podkreślenie tego, jak wielką KRZYWDĄ jest rozwód - zarówno dla małżonków, dzieci, jak i dla całego społeczeństwa.

      Potrzeba tu dużej rozwagi, modlitwy i mądrego wsparcia, by umiejętnie ocenić sytuację i by rozeznać, na ile zachowanie męża jest wynikiem zatwardziałości serca i zimnego wyrachowania, a na ile efektem wewnętrznego pogubienia, które dla niego samego jest wielką tragedią.

      To bardzo trudny temat i na pewno na dłuższą rozmowę. Raz jeszcze dziękuję za ten głos i w modlitwie polecam wszystkie żony borykające się z takimi właśnie dylematami.

      Usuń