poniedziałek, 15 lipca 2013

Patrz z nadzieją w przyszłość

Cóż mogę powiedzieć małżonkom, skoro większość z was staż małżeński ma dłuższy ode mnie? Chyba tylko i aż tyle, byście pomagali sobie nawzajem przykładnym życiem. 

Bądź taką osobą, jaką według ciebie powinien być twój mąż. Celuj w pokorze, uniżeniu, miłości, wypełnianiu obowiązków, pilności, zapieraniu się samej siebie i cierpliwości.

Ja ćwiczę się w tym od 5 lat i wciąż mam jeszcze dużo pracy przed sobą. Ile z tego płynie radości i satysfakcji - przekonasz się, jeśli tylko spróbujesz!

Wiele żon żyje w przekonaniu, że od męża trzeba wymagać, że mężczyznom trzeba stawiać wysokie poprzeczki. Jak najbardziej się zgadzam, lecz najlepszą i jedyną słuszną drogą, by tego dokonać jest... wymagać od SAMEJ SIEBIE. 

Od zawsze stawiałam sobie najmężniejsze i najśmielsze wymagania w dążeniu do świętości i to sprawiało, że relacja ze mną była i jest nadal dla mojego męża wyzwaniem i ciekawą przygodą. Jestem drogocenną perłą, której zawsze szukał i która mimo wszystkich swoich słabości i niezliczonych wad ma tę potężną zaletę, że kocha i pozwala się kochać.

Proszę nie ustawajcie w modlitwie za swoje małżeństwo. Byłam świadkiem wielu cudów i przemiany całych rodzin, dlatego tym bardziej wierzę, że dla Boga nie ma sytuacji bez wyjścia! Jego celem nie jest, abyś tu na tej ziemi czuła się "szczęśliwa", lecz abyś była spełniona i szczęśliwa w Jego Miłości - to spełnienie dokonuje się często poprzez cierpienie, lecz szczęśliwy, kto spotkał Boga. ON pouczy się, dokąd masz pójść, jaką być żoną, matką, córką, siostrą, synową... 

Dziękuję Ci Boże za najwspanialsze pięć lat mojego życia i - jeśli taka jest Twoja Wola - proszę z pokorą o jeszcze....!

6 komentarzy:

  1. Nie do konca rozumiem Twój post. Jesli Bogu nie zależy aby w tym zyciu człowiek byl szczęśliwy to podważa to wiele waznych decyzji.
    Pałam do Ciebie i Twojego bloga duzą sympatią, więc nie chce zebys odebrała moj komentarz jako atak, ale ten post zasiał mi mętlik w głowie. Właśnie stoję w obliczu waznej decyzji, zawarcia sakramentu małżeństwa, ale mam sporo wątpliwości. Nie wyobrazam sobie zawarcia ślubu nie będąc do końca szczęśliwa z danym człowiekiem. A Ty byłabyś w stanie wyjść za człowieka tylko dlatego ze Cie kocha i ma wiele wspaniałych cech,
    sama jednak mając watpliwosci co do swojego uczucia, w mysl zasady "przeciez na ziemi nie muszę czuć się szczęśliwa"?
    Mam nadzieje, ze nie odbierzesz tego jako ataku, szukam po prostu jakiegos "punktu zaczepienia" co powinnam zrobic. Moze Twoja odpowiedz pomoze mi nieco rozwiac watpliwosci.
    pozdrawiam cieplo
    kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamilo! Swoją wątpliwość wyraziłaś w tak serdeczny i jasny sposób, że nie mogłabym w żaden sposób odebrać jej za atak. Bóg pragnie, abyś była szczęśliwa i abyś decydując się na małżeństwo wiedziała, że to jest właśnie TO. Nikt nie decyduje się na małżeństwo po to, aby być nieszczęśliwym! Dlatego właśnie tak ważny jest czas narzeczeństwa, aby poznać wzajemnie swoje charaktery: nie tylko zalety, ale też wady i aby z całą mocą zadać sobie pytanie o cel wspólnej małżeńskiej drogi.

      Rok temu na warsztatach KIM dla Kobiet i Mężczyzn w Krzydlinie Małej Magdalena Grabowska, od 32 lat mężatka, od 20 lat pracująca w Służbie Rodzinie powiedziała podczas konferencji dla kobiet takie oto zdanie: „Bóg nie chce, abyśmy byli szczęśliwi, ale święci”. I nie chodziło jej wcale o to, że Bóg chce nas unieszczęśliwiać, albo że nasza religia polega na cierpiętnictwie. Chodzi o to, że chrześcijanin dążenie do szczęścia rozumie jako dążenia do Boga. Tylko i aż tyle. I dzięki takiej perspektywie potrafi czerpać wielką satysfakcję z relacji z ludźmi, ponieważ właśnie z przylgnięcia do Boga czerpie siły, by kochać, by przebaczać, by służyć, by powstawać, by walczyć.


      Pisząc, że celem Boga nie jest, abym była „szczęśliwa” tu na ziemi, specjalnie ujęłam słowo szczęśliwa w cudzysłów. Wiele kobiet cierpi z tego powodu, iż szukają „szczęścia” w zdrowiu, powodzeniu, zabezpieczeniu materialnym, a także w… drugim człowieku – w mężu, dzieciach…! I to jest często główna przyczyna wielkich dramatów. Nawet najwspanialszy mąż, z którym – jak piszesz – będziesz szczęśliwa, nie może i nie zastąpi nigdy Boga, czyli jedynego prawdziwego i nieprzemijającego Szczęścia.

      Celem Boga nie jest uszczęśliwianie nas tutaj na ziemi w oderwaniu od Niego Samego. Całe Pismo Święte mówi o tym, że Bóg jest Bogiem zazdrosnym. Jeśli przyjmiemy Jego nieskończoną Miłość będziemy potrafiły być szczęśliwe w chorobie i zdrowiu, w biedzie i bogactwie, gdy mąż nas będzie rozumiał i gdy czasem – mimo najlepszych intencji – nas zrani.

      Zatem na czas przygotowywania się do małżeństwa życzę Ci, aby Twoje serce było zakochane w Bogu i abyś była ze swoim mężem szczęśliwa, nie tym „szczęściem” ziemskim, które – jak widzimy wokół – tak szybko przemija, ale szczęściem prawdziwym opartym na Skale, którą jest Chrystus.

      Więcej na ten temat możesz także przeczytać komentarzu Wojciecha Teistera w najnowszym Gościu Niedzielnym:

      http://gosc.pl/doc/1628013.Numer-1

      Pozdrawiam! Ilona

      Usuń
  2. Cudownie się to czyta. Taki ten post niesamowicie motywujący. :)

    Wszystkiego najlepszego, jeszcze więcej miłości, cierpliwości, siły i motywacji na kolejne lata budowania najpiękniejszej relacji, jaką Bóg mógł dla nas wymyślić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bóg wymyślił małżeństwo...Pięknie to Pani określiła. Proszę o modlitwę, byśmy nasze radości i trudy, których także nie brakuje, potrafili przeżywać w jedności i pokoju.Pozdrawiam! Ilona

      Usuń
  3. Znakomite ujęcie roli zony i męza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesyłam baaaardzoooo spóźnione: dziękuję!

      Usuń