
zauważamy, że rośnie zdolność naszych serc do kochania i bycia kochanymi, do żarliwego pragnienia, do życia.
Musimy zaprosić Jezusa, by przyszedł i wyruszył tam z nami, by wyrzucić z naszych serc te rzeczy, które są przeszkodą na drodze miłości. Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy, ale to nie znaczy, iż przestajemy pragnąć. To znaczy, że jesteśmy świadome niespełnionego marzenia i bólu. Poczekaj tam. Poproś Jezusa, żeby przyszedł.
I On przyjdzie. Nie zawsze, by nas uszczęśliwiać i dać nam to, czego chcemy. Ale przyjdzie, byśmy mogły spotkać Jego samego i żeby nas sobą uszczęśliwił.
Zapytaj dziś siebie, co w tobie jest przeszkodą do kochania twojego męża, dzieci, rodziców, teściów, braci i sióstr? Jakie przekonania, nawyki uniemożliwiają ci okazywanie łagodności, przebaczenia i życzliwości? W czym lub w kim upatrujesz swoje szczęście zapominając, że twoim jedynym szczęściem i spełnieniem może być tylko Bóg a nie drugi człowiek? Przemija bowiem postać tego świata (1 Kor 7,31), a nasze serce - jak mówił św. Augustyn - naprawdę będzie bardzo niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu.
Jutro drugi dzień Świąt Zesłania Ducha Świętego. Modlę się dla nas o to, abyśmy zawsze mogły oferować naszym mężom, naszym rodzinom prawdziwe piękno, które płynie z odkrywania tajemnicy naszej duszy!
Dziekuje za to przypomnienie, ze nikt inny nie moze zaspokoic wszystkich naszych potrzeb , tylko Jezus...Nikt tak jak On nie ma tyle cierpliwosci dla nas, emocjonalnych istot;)
OdpowiedzUsuń