środa, 28 stycznia 2015

Moc żony - to moc uwielbienia

Nadesłane przez: Ela Olbrycht
Grodzisk Mazowiecki



Po otrzymaniu od Ilony maila z rekomendacją książki pt. „Moc uwielbienia”, przypomniały mi się moje pierwsze uwielbieniowe kroki, które poczyniłam jeszcze przed przeczytaniem tej książki, w związku z uporczywym nawoływaniem lidera mojej wspólnoty, aby uwielbiać Boga we wszystkim i w każdym czasie. Kiedy doświadczyłam efektów tej modlitwy spisałam swoją refleksję na ten temat, którą opublikowałam na swoim blogu. Dziś pragnę podzielić się nią także z Wami – Żonami, ponieważ moc uwielbienia rozlała się na moje nierzadko nieidealne małżeństwo, sprawiając w nim wiele dobra.




„(…) Pragnę opowiedzieć o słowach, które rodzą się z naszych myśli, wyrażają naszą postawę wobec siebie samych, swoich możliwości oraz okoliczności, w których akurat się znajdujemy. Chciałabym móc napisać, że wachlarz słownictwa, którym się posługujemy, aby zobrazować liczne nasze stany jest szeroki i kolorowy, ale niestety dosyć ubogo jest w tym względzie. 


Podkreślę raz jeszcze - mam na myśli słowa kierowane do samych siebie, na przykład, kiedy rano wstajemy z łóżka; patrzymy w lustro; idziemy chodnikiem i wydawać by się mogło, że myślimy o niebieskich migdałach; słuchamy litanii mało przyjemnych komentarzy ze strony małżonka, szefa, księdza, kogoś innego; patrzymy na maila, który zwiastuje kłopoty; dostajemy mandat; odbieramy złe wyniki badań mając świadomość, że oprócz walki z chorobą będziemy wojować z całą machiną biurokracji, kolejek i poznamy wiele znaczeń słowa „limit”; próbujemy zapłacić za zrobione właśnie zakupy kartą, która wraz z resztą portfela powinna być w torebce, ale im bardziej jej tam szukamy, tym bardziej jej nie ma; zatrzasnęliśmy kluczyki w aucie; i kiedy dzieją się inne sytuacje, których ludzka wyobraźnia nie przewiduje, póki się nie wydarzą. Ale mam też na myśli takie słowa, które rodzą się w naszych głowach i często tam pozostają, wtedy gdy niby nic się nie dzieje, życie przebiega względnie przyzwoicie, zdaje się być przewidywalne i ułożone.

Co oferuje nam wspomniany wcześniej wachlarz wypowiedzi? Spójrzmy prawdzie w oczy:- zazwyczaj jest po prostu "źle", "znośnie", "mogłoby być lepiej";- czasami bywa "dobrze, ale...", - na palcach jednej ręki potrafię wymienić osoby, które w różnych, nawet trudnych, sytuacjach, potrafiły zachować spokój i pogodę ducha. I choć były to także zdarzenia dramatyczne i bardzo bolesne jak na przykład śmierć bliskiej osoby, nie słyszałam z ich ust słowa użalania się.  

Nawet jeśli zakwalifikujesz się do tych, u których bywa "dobrze, ale...", i z uporem będziesz mnie przekonywała, że zawsze jest jakieś "ale" i nie ma ludzi/sytuacji idealnych, to i tak dostajesz 0 punktów! I to wcale nie dlatego, że to mój blog i ja ustalam zasady. Nie dlatego, że nie zgadzam się z Tobą, co do tego, że w życiu nie zawsze jest różowo. Po prostu ten wpis odnosi się do słów wyrażających naszą postawę wobec siebie i okoliczności, a tu prawda jest jedna: "Zawsze się radujcie! Módlcie się nieustannie! W każdej sytuacji dziękujcie! To jest bowiem wola Boga względem was w Chrystusie Jezusie. Nie gaście Ducha!" (1 Tes 5, 16-19). Mamy się ZAWSZE radować i w KAŻDEJ sytuacji dziękować! Sprawdzałam kilka razy, czy nie ma żadnej gwiazdki, odsyłacza, jakiegoś "ale" na marginesie. Nie ma! ZAWSZE i W KAŻDEJ SYTUACJI, BĄDŹ WDZIĘCZNY! Szaleństwo! 

Rozumiesz, co to oznacza? Złapałaś gumę na autostradzie – masz dziękować. Dostałaś mandat – masz dziękować. Na twoich oczach płonie dobytek twojego życia - masz dziękować! Twój małżonek jest alkoholikiem - masz dziękować! Wyrzucili cię z pracy – masz dziękować! Cierpisz na nieuleczalną chorobę – masz dziękować! Mimo pragnienia i usilnych starań na poczęcie dziecka – masz dziękować! Pomyśl o tym, co w twoim życiu jest twoją największą bolączką i uświadom sobie, że masz za to dziękować! Masz być wdzięczna za wszystko co posiadasz i za to gdzie się znajdujesz!

Wiem jak to brzmi:)

Kiedy pierwszy raz usłyszałam tę mądrość wplecioną w jakąś płomienną mowę, nie sądziłam nawet, że ma ona  swoje źródło w Biblii i pomyślałam, że to jakaś pomyłka. Wiedziałam, że nie można narzekać, bo to grzech. Wiedziałam, że trzeba się cieszyć tym, co się ma, bo inni mają gorzej. Wiedziałam, że należy dziękować za to, co dobre, ALE żeby dziękować za wszystko, czyli nawet to, co delikatnie mówiąc, nie układa się pomyślnie? To jakaś herezja – w każdym razie na studiach nic o tym nie słyszałam, a to były dobre studia. 

Po latach zrzędzenia, narzekania, skarżenia się Bogu i innym na to, co mnie spotyka i bezskutecznego jak mi się wydawało wołania o pomoc, byłam już tak zdesperowana i zmęczona, że postanowiłam spróbować. I... Czytajcie dalej!:) Zapewniam jednak, że nie wciskałabym wam czegoś tak szalonego, gdybym nie przekonała się na własnej skórze, że to działa! Nie ma w tym nic dziwnego. Skoro sam Bóg to mówi, to tak być musi.

W każdym czasie masz być wdzięczna! Jeśli nie jest to Twoje najnaturalniejsze myślenie, by reagować wdzięcznością na to co trudne, nieprzyjemne, niewygodne, to nie ma w tym nic dziwnego. Znowu musisz przekonać się, że istnieje coś takiego jak wolna wola, zdjąć ją z półki, odkurzyć i użyć w bardzo słusznej sprawie. Będzie cię to kosztowało dużo wysiłku, mega dużo i jeszcze więcej, ale efekty są tego warte. Żeby było ciekawiej jest to zadanie na całe życie, a nie do zaliczenia na jeden raz. Bo nawet jeśli, gdzieś już o tym słyszałeś, teraz czytasz, pofatygujesz się, zajrzysz do Pisma Świętego i na własne oczy przekonasz się, że tak zostało nam przykazane to i tak nie koniec. Bo od wiedzy do wprowadzenia w życie jest do pokonania droga jak z Shire do Mordoru. (Wiem coś o tym!) 

Myślisz sobie może, miło się czyta, warto wiedzieć, pożyjemy zobaczymy! Zrobisz jak uważasz, bo wybór należy do ciebie, a odpowiedzialność za twoje życie jest w twoich rękach. Możesz zostać w swoim "źle, znośnie, mogłoby być lepiej" lub "dobrze, ale", a teraz dodałabym jeszcze niezwykle popularne "dlaczego ja?" Ale możesz też wyruszyć na wyprawę życia przez drogę, którą Pan Bóg przygotował, z całą plejadą atrakcji nie zawsze przyjemnych i łatwych. Możesz przejść przez drogę Śródziemia, pełną trudów i niebezpieczeństw. Musisz się przy tym zdecydować na WSZYSTKO. WSZYSTKO Bogu powierzyć i ufając Mu, że jest, widzi i wie co robi, okazać wdzięczność za WSZYSTKO i w KAŻDYM CZASIE.

Nie? To jednak nie dla Ciebie? Ok, zaproszenie zostało wystosowane. Tylko wiedz, że nie podejmując wysiłku wyboru wdzięczności, będziesz tkwiła w swoim "złym, znośnym, mogłoby być lepiej", "dobrze, ale" i "dlaczego?" "Jeśli człowiek nie cieszy się z tego, co ma dzisiaj, nie będzie mógł przesunąć się do przodu nawet o krok." (W drodze 7/2014, s. 112) Żeby nie było wątpliwości, dodam, że  cała zgraja niebezpiecznych stworów oraz zdarzeń, a ostatecznie także sam Mordor oczywiście też przyjdą do Ciebie prędzej czy później, bo taka jest kolej rzeczy.

My, tj. ja i wszyscy Dzielni-Wdzięczni będziemy już wtedy w drodze. Będziemy rozkoszować się pięknem świata, radować Zaopatrzycielami na drodze i wygrywać wspólnie z nimi zwycięskie bitwy. Ale będziemy też spotykać orków (nadgorliwego stróża prawa lub nieuczciwego, bardzo nieprzyjemnego szefa) i nie raz  znajdziemy się w potrzasku (choroba, problemy finansowe, śmierć bliskiej osoby). 

Zachowując postawę wdzięczności, szczerze dziękując mimo wszystko, będziemy oddawać chwałę naszemu Bogu, okazując Mu zaufanie. On jest z nami, On widzi, wie i zawsze działa (choć nie zawsze tak, jak my sobie tego życzymy - gdyby było inaczej nazywałby się Dżin, a nie Bóg). On czuwa nad każdym stworzeniem, choćby nad wróblem: "Czyż nie sprzedaje się dwóch wróbli za drobną monetę? A jednak żaden z nich nie spadnie na ziemię wbrew woli waszego Ojca. Jeśli zaś chodzi o was, to nawet wasze włosy na głowie są wszystkie policzone. Nie bójcie się więc! Wy jesteście warci więcej niż wiele wróbli." (Mt 10, 29-31). 

Nic nie dzieje się bez Jego wiedzy i zgody. Mało tego, Jego wzrok sięga dalece dalej niż bieżąca sytuacja, obecne czasy i wydarzenia. Co się dzieje, kiedy oddajemy każdą, nawet trudną sytuację Bogu, dziękując za nią? Pozwalamy, aby Jego moc działała w tej sytuacji dla naszego dobra. Jego moc zwycięży plany złego, przemieniając je tak, aby zgadzały się z doskonałym planem Bożym. Czasami będzie tak, że przeszkoda, na którą natrafimy zostanie usunięta - choroba, zostanie uzdrowiona, wygramy 6 w lotto i problemy finansowe się skończą. Jeśli taka jest Jego wola, tak się stanie. Ale podobnie jak Jezus nie został wybawiony od biczowania, męki i śmierci na krzyżu, tak i na naszej drodze, nie zawsze, tak będzie wyglądała Boża interwencja. Możemy być jednak pewni, że  On działa, i zamiast cudownego wybawienia, może dać moc aby wytrwać na krzyżu, aż do końca. A potem sprawić by z tego co takie trudne i bolesne, rozlało się dobro. Bądź wdzięczny za wszystko!

Co się stało kiedy podjęłam decyzję o byciu wdzięczną mimo swoich chorób, problemów w pracy, złych uczuć względem różnych osób i trudności w relacjach z nimi? Na dobry początek złamałam nogę, na dzień przed długo wyczekiwanym, upragnionym, dokładnie zaplanowanym urlopem. To był pierwszy raz kiedy musiałam włożyć wiele wysiłku w zachowanie postawy wdzięczności, byłam bardzo rozżalona, że po całym ciężkim roku, perspektywa planów urlopowych legła w gruzach. Przygotowanie do wyjazdu, zakupy, nadrabianie zaległych spraw, spacery brzegiem morza, pluskanie się w, wiele lat niewidzianym, Bałtyku, granie w badmintona, zwiedzanie... (Tych którzy mnie nie znają informuję, że leżenie na piasku, opalanie jest katorgą.) Myśl o tym, że cały urlop przeleżę w gipsie, a kiedy tylko minie i będę znowu mogła się cieszyć nogą, przyjdzie mi wrócić do nieukochanej wcale pracy, cisnęła mi łzy do oczu. 

Wybrałam jednak wdzięczność i uparcie powtarzałam sobie i innym, że dziękuję za to, co się stało. Przed wyjazdem zdarzyło się jeszcze kilka sytuacji, kiedy musiałam dokonać tego trudnego wyboru. Wakacje były bardzo udane. Na dzień dobry dostaliśmy 3 pokoje do wyboru, z których jeden był dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, co w danej sytuacji było dla mnie dużym ułatwieniem. Pod samo zejście na plażę mogliśmy podjechać samochodem. Pogoda dopisała, mogłam pokochać leżenie na piasku i wygrzewanie się w słonku, tak że czasami bardzo ciężko było mnie ściągnąć z plaży. Podczas całej choroby towarzyszyli mi życzliwi ludzie - szczególnie doceniłam dzięki tym wydarzeniom postawę mojego Męża. Udało się nam przed wyjazdem załatwić lekki gips. Mój kręgosłup się nie posypał od przeciążenia. A w parafii, w której podczas wakacji przebywaliśmy, działała gościnnie grupa ewangelizacyjna, więc mogłam przy okazji uczestniczyć w ich spotkaniach. Po powrocie nie musiałam wrócić do pracy. Przeprowadziliśmy się do innego miasta, bliżej rodziny, gdzie inna lepsza praca znalazła się sama (i to w miejscu, o którym kiedyś myślałam) i po drodze doświadczyłam jeszcze wielu innych łask. 

Wiele trudnych relacji naprawiło się. Pewne problemy pozostały, różne choroby wciąż są nieuzdrowione, ale nie uniemożliwiają mi już one cieszenia się życiem. Jest we mnie dużo radości i pokoju. Chwała Panu!

Ta radość i pokój nie są jednak dane raz na zawsze. Tak jak wspominałam, wymagają ciągłej pracy i przy każdej trudnej sytuacji ponownego dokonania wyboru. Łaska trwa w nas, póki patrzymy we właściwym kierunku tj. na Jezusa. Kiedy tylko odwracamy wzrok, zaczynamy tonąć, jak chodzący po wodzie Piotr. Jakie to wspaniałe, że można ZAWSZE wrócić, a to spojrzenie czeka na nas.

Powtórnie wybierzmy w swoim życiu dobro. Od naszego zrzędzenia i narzekania problemy nie rozpłyną się w powietrzu. Pamiętajmy, że słowo ma moc - może pogrążyć w rozpaczy i ma moc dać nam siłę.

Nawet kiedy wstałaś lewą nogą, jest deszczowy zimny dzień i już czujesz, że znowu coś ci 
dolega... uśmiechnij się do siebie! Przypomnij sobie to, czego uczyli już w przedszkolu, że po nocy przychodzi dzień i prędzej czy później wzejdzie słońce.  Przypomnij sobie, że nadal jesteś w drodze po Śródziemiu i jeśli dzisiejszy dzień spędzisz w niewoli orków, to jest Ktoś godny zaufania. Ktoś, kto widzi i czuwa i Kto może sprawić,  że będziesz goszczony przez elfy. Odwróć swoje spojrzenie od problemu, wpatruj się w Boga, który jest wszechmocny. Powierz mu swoją troskę, wszystko co masz w sercu, całe swoje "tu i teraz". Bądź wdzięczny! Pozwól Mu działać, daj się zaskoczyć! Z Panem Bogiem! 

Ps. Uczmy się na błędach innych. Byli już w historii zbawienia tacy, którzy mimo doświadczenia wielkich cudów i tak znaleźli powód, żeby szemrać. Święty Paweł przestrzega nas: "Nie narzekajcie, jak niektórzy z nich narzekali i zostali wytraceni przez niszczyciela. To wszystko, co ich spotkało, było zapowiedzią i zostało spisane ku naszej przestrodze, dla nas, którzy żyjemy u kresu czasów. " (1 Kor 10, 10-11)

Życzę Wam wielu łask płynących z uwielbienia Boga w każdym czasie."

3 komentarze:

  1. Elu, dziękuję za ten tekst i świadectwo. Mam tak wielką ochotę pobiec drogą, którą opisujesz, że aż się zastanawiam, czy dobrze zrozumiałam o co chodzi. Decyzja i już? Podziękować za wszystko co mnie wnerwiało i czekać na złamanie nogi? Mam nadzieję, że wytrwam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, tak, chodzi o decyzję woli, czasami wbrew uczuciom opartą na wierze i zaufaniu "mimo wszystko". Pan Bóg jest, słyszy, przychodzi i działa, ale każdy ma swoje "złamanie nogi". Na szlaku trzeba będzie jeszcze wielokrotnie dokonywać wyboru i myślę, że to jeden z warunków powodzenia. Uważam jednak, że warto! Powodzenia:)

      Usuń
  2. Hej! Strasznie mi się podoba twój blog.:) Mam tylko jedno pytanie, bo piszesz u siebie "Teraz pragniemy podzielić się tym doświadczeniem z Tobą! Zapraszam do korzystania!!!" i myślałam że może jest jakiś alternatywny blog tj. Mąż Spełniony bo chciałam swojemu TZ pokazać.:( Żeby on miał też jkieś wskazówki jak postępować, boję się że jak pokażę mu ten to będzie tylko ode mnie wymagał a sam po ślubie "opadnie". ;) A wolałabym żeby jednak zainteresowanie moim szczęściem wychodziło od niego a nie od linkow ode mnie.:) Z góry dzięki za odpowiedź,

    Aśk!

    P.S. Propsy za cytat Cosbyego.:D

    OdpowiedzUsuń